Witam wszystkich zainteresowanych, po dłuższej nieobecności na łamach forum.
Zgodnie z daną obietnicą – zaprezentuję kilka aktualnych zdjęć akwarium i obsady.
Na początku muszę jednak przyznać się do tego, że na bakier jestem z umiejętnością czyszczenia szyb w akwarium. Niestety z ponad dwustu zdjęć, udało mi się wybrać tylko te, na których nie widać znacząco mojego świadectwa niechlujstwa – za co bardzo przepraszam tych, którzy spodziewali się artystycznych ujęć.
Do rzeczy;
z początkowej osady (patrz post nr 1) zostało 10 sztuk altumów – reszta dużych ryb znalazła nowy dom. Niestety w ostatnich miesiącach zaliczyłem dwa upadki głównej obsady – o przyczynach napiszę trochę później.
W akwarium pływa jeszcze kilkadziesiąt Otocinclus affinis i Corydoras duplicareus (mnożący się na potęgę – ziarna ikry przyklejone dosłownie wszędzie). Niestety oba gatunki skutecznie unikały obiektywu aparatu, stąd też ich absencja na fotkach.
Nowy nabytek to kolejny przedstawiciel ekipy sprzątającej (poza dwoma wymienionymi wyżej) - Mikrogeophagus altispinosus (pielęgniczka boliwijska). Jak na prawdziwą „celebrytkę” przystało, dosłownie pchała się przed obiektyw aparatu (stąd tak liczne zdjęcia tej uroczej rybki).
Aranż – jak widać – ten sam i nic bym nie zmienił.
Jedyną rośliną, która dała sobie radę z inwazją krasnorostów to Microsorum pteropus (choć to zupełnie inny biotop). Kilka słów odnośnie krasnorostów - po trzech latach inwazji są w zauważalnej, głębokiej defensywie. Nie wiem czy to tylko ich taktyka przed ponowna inwazją, czy rzeczywiście coś zmieniło się w parametrach wody co sprawiło, że znacząco ich ubyło. A przyznać muszę, że miałem prawdziwe łany, porastające korzenie, szyby itp.
Parametry wody – doskonałe, NO2 niewykrywalne, NO3 – na granicy wykrywalności (plenum ?), pH 6,2-6,5.
Techniczne aspekty – działają bez zarzutu (nic bym nie zmienił).
Wracając do tematu zejścia dwóch okazów dorosłych altumów.
Pierwsza ryba ponad trzy miesiące temu, jedynym z charakterystycznych objawów – łapczywe łykanie wody - zwiększone zapotrzebowanie na tlen rozpuszczony w wodzie. Dodatkowo, słabsze niż zazwyczaj pobieranie pokarmu przez resztę stada oraz zwiększona ich płochliwość.
Pierwsze podejrzenie - pasożyt żerujący na skrzelach ( Dactylogyrus sp. częsty „gość” u ryb z odłowu). Po trzech dniach ryba zdechła. Przyjrzałem się dokładnie skrzelom ( piórom skrzel) – kolor jasnoróżowy, żadnych przebarwień, ubytków czy jakichkolwiek śladów żerowania czy obecności pasożyta – lupa.
Za niecały miesiąc, ponownie te same objawy u mniejszej ryby. Dodatkowy symptom - odbijała się od szyb (jak by była czymś podtruta).
Wykonałem telefon do Romka – szybka konsultacja (Rohu dzięki)- wniosek zatrucie. Jedyną nową rzeczą jaką wprowadziłem do akwarium w ciągu ostatnich miesięcy, to owata silikonowa (watolina stosowana do ociepleń np. kurtek) – najtańsza, kupiona na allegro. Stosuję ( a właściwie stosowałem) ją w zbiorniku technicznym, do wyłapywania najdrobniejszych zanieczyszczeń. Od ponad miesiąca nie używam jej i jak na razie wszystko w normie. Rybom wrócił normalny apetyt oraz znikła nadmierna płochliwość. Oczywiście po całym zajściu, systematyczna podmiana wody w granicach 60% objętości akwarium.
Rozpisałem się trochę na temat tego nieszczęśliwego zdarzenia, ale może komuś, w przyszłości przydadzą się te spostrzeżenia i uniknie nieprzyjemnych zdarzeń, jakim są zejścia swoich podopiecznych.
Wracając do głównego wątku mojego elaboratu, jest w nim i przysłowiowa „łyżka dziegciu”.
Mam na myśli ekonomię – koszty ogrzewania.
Należę do „typu skandynawskiego”, zimą temperaturę w pomieszczeniach mieszkalnych utrzymuję w granicach 18 ºC. Ogrzanie i podtrzymanie wody do temperatury 27, 5 ºC (w obiegu prawie 2000 l) staje się - jak na moje możliwości finansowe - zbyt kosztowne (trzy grzałki o łącznej mocy 700W). Opcja podłączenia się do centralnego ogrzewania - również kosztowna i wymagająca niezłej ekwilibrystyki techologiczno-logistycznej.
Dlatego też (i piszę te słowa z żalem) będę zmuszony – prawdopodobnie jeszcze w tym roku – do zmiany obsady, na ryby tolerujące zimniejsze wody. Mam już swojego faworyta, bo z akwarystyką chyba nie wezmę rozwodu – grozi mi w tym związku dożywocie.
Myślę o zmianie biotopu na Sahyadria denisonii ławica np.50+ ( nie mylić z 500+).
Tu kieruje moją prośbę do ewentualnych czytelników tego elaboratu którzy, mieli lub mają w swoich akwariach ten gatunek. Chodzi mi o optymalną temperaturę w jakiej może zdrowo egzystować. Na stronie
www.seriouslyfish.com zakres ten wynosi od 15-25 ºC – więc duża rozbieżność.
Kończąc ten dość przydługawy tekst, nie żegnam się bo życie pisze takie scenariusze o których – że zacytuję już klasyka - „nawet fizjologom się nie śniło”.
Pozdrawiam,
Sławek